Niemiecki historyk: Putin ma szansę podzielić Zachód
– Zachód musi i powinien zrobić wszystko, co możliwe, by Ukraina była w stanie odeprzeć rosyjską agresję – mówi Heinrich August Winkler w wywiadzie dla "Handelsblatt".
W opinii historyka pojawiające się w Niemczech apele o zawieszenie działań wojennych i przystąpienie do pertraktacji pokojowych to dowód "przerażającej naiwności". Jego zdaniem takie żądanie formułują przede wszystkim politycy niemieccy, którzy w interesach z Rosją "kierują się własną, jednostronną interpretacją zobowiązań moralnych".
Winkler: Nie rozumiem polityki Niemiec względem Rosji
Winkler uważa, że Niemcy mają dług do spłacenia Ukrainie za działania wojenne w trakcie II wojny światowej. – Jesteśmy winni wszystkim ofiarom, by nie zapomnieć o tym dziedzictwie. Żądania zawieszenia broni kojarzą się z protekcjonalnym traktowaniem Ukrainy. Szczególnie niemieccy politycy i intelektualiści powinni się tego wystrzegać, biorąc pod uwagę naszą historię – zaznacza naukowiec.
Historyk odnosi się także do tematu dostaw niemieckiej broni na Ukrainę. Uważa, że dzięki temu Ukraińcy "w imponujący sposób" powstrzymują Rosjan przed dalszą ekspansją. – Musimy zrobić wszystko, by wzmocnić ducha bojowego Ukraińców, zamiast go osłabiać – podkreśla.
Winkler przypomina, że wojna na Ukrainie zaczęła się znacznie wcześniej, bo w 2015 roku. Historyk powiedział, że nie rozumie polityki Niemiec względem Rosji, m.in. zawarcia porozumienia dot. gazociągu Nord Stream 2 w 2015 roku.
"Fatalna niemiecka tradycja"
Winkler uważa, że wpływ Putina jest widoczny na Węgrzech i Francji, a także we Włoszech, gdzie prawica jest jego zdaniem "bardzo przyjaźnie nastawiona do Rosji". Historyk zauważa jednak, że także politycy partii demokratycznych działają w porozumieniu z Moskwą, kontynuując "fatalną niemiecką tradycję", sięgającą rozbiorów Polski. Naukowiec podkreśla, że pamięć o przeszłości, m.in. o pakcie Ribbentrop-Mołotow, jest w Polsce cały czas żywa.
Winkler kończy wywiad stwierdzeniem, że "Putin konfrontuje zachodnie demokracje z pytaniem, na ile poważnie traktują one własne wartości".